Dziś śniadanie o 6:30 a wyjazd 7:30. Zjeżdżamy w dół krateru i jeździmy szlakami wypatrując zwierzynę. Dostrzegamy hienę, która coś upolowała i pożera. Wokół sępy wyjadające resztki. Po kilu minutach najedzona hiena oddala się a w kierunku żerowiska zaczął zbliżać się szakal.
Mijamy stada słoni, strusie, flamingi. Docieramy do większego basenu wodnego z hipopotamami. Parę minut przed nami przez drogę przeszła rodzina lwów. Widzieliśmy to z daleka. Gdy dojechaliśmy do tego miejsca to lwy dochodziły już do zarośli.
Po 12-tej byliśmy u bram parku. Kierowca poszedł zgłosić wyjazd gdyż o 13:00 kończył się nam opłacony czas pobytu.
Na lunch zatrzymaliśmy się przy sklepie z pamiątkami przed Arushą.
Kierowca odwiózł nas na dworzec autobusowy w Arushy, skąd mieliśmy jechać do Moshi.
Wręczyliśmy im ustawowe napiwki (kierowca - 10$ - 15$ za dzień od grupy a kucharz - 7$ - 10$). Pożegnaliśmy się.
Zaraz koło nas znalazła się grupa naganiaczy do autobusów. Weszliśmy do autobusu, który miał zaraz odjeżdżać ale oczywiście, że było za mało osób to jeszcze długo w nim siedzieliśmy. Bilet kosztuje 3.000 Tsh. Nie chcieliśmy plecaków oddawać do luku, gdyż nie mieli byśmy żadnej nad nimi kontroli. Autobusy są wypełnione osobami jak śledzie w beczce. Po negocjacjach za 4 osoby zapłaciliśmy 21.000 Tsh. Dobrze, że dostaliśmy bilet (konieczni trzeba się o niego upomnieć gdy sami nie dają, a dlaczego to zaraz powiem).
Autobus odjechał od dworca może 500 m i nagle słyszymy jakiś stuk gdzieś w silniku czy skrzyni biegów i stanął. Kazali opuścić pojazd i czekać na inny. Po chwili zatrzymał się autobus znacznie wypełniony pasażerami. Na siłę udało nam się zapakować. Jedziemy i chcą znowu od nas pieniądze na przejazd. Mówimy, że zapłaciliśmy dużo więcej niż się należało i pokazujemy bilet. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że tamten autobus był z innej firmy i musimy kupić bilety. Mówimy, ze nie płacimy, ze nikt nas nie powiadomił, że ten autobus obsługuje inny właściciel. Skończyło się na tym, ze zjechali na bok, zadzwonili po policję, która dość szybko przyjechała i stwierdziła, że albo płacimy albo wysiadamy a po zwrot pieniędzy możemy iść z biletem do tamtej firmy. Oczywiście zapłaciliśmy 4X3.000 Tsh = 12.000 Tsh (24 zł) i autobus ruszył.
Dojeżdżając do Moshi spytaliśmy się jak daleko jest od przystanku do naszego hostelu YMCA. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że 2 km i najlepiej wziąć TAXI. Po ogólnej naradzie stwierdzono, że autobus zawiezie ludzi na dworzec a nas gratis podwiezie. Tu musze nadmienić, ze pasażerowie wzięli nasze plecaki na kolana za co dostali drobne suweniry (długopisy). Po chwili słyszymy nowy scenariusz. Mamy dopłacić 4.000 Tsh i autobus zatrzyma się blisko hostelu. Zgodziliśmy się na tą propozycję. Wysiedliśmy przed rondem, za którym był hostel. Z nami wyszedł jeden z pasażerów, który miał dużo do powiedzenia w czasie jazdy i zaoferował pomoc w dotarciu do celu. Usłyszał, że dziękujemy mu za pomoc, dalej pójdziemy sami. Ten nie odpuszczał i doszedł z nami do recepcji. Była już 19:15. Dopełniliśmy formalności, zapłaciliśmy za hotel a ten wciąż stoi i domaga się kasy. Coś powiedział recepcjonistce a ta do nas, ze temu panu coś się należy. Przedstawiłem całą sprawę od początku wyjazdu z Arushy i powiedziałem, że grosza więcej nikt nie dostanie. Wzięliśmy klucze i poszliśmy do pokoi. Cena taka sama w całej sieci hosteli YMCA - 28.000 Tsh za pokój dwuosobowy ze śniadaniem.
Równocześnie z naszym przybyciem na teren wjechał orszak weselny, który miał wynajętą w hostelu salę weselną. Sądząc po samochodzie młodej pary (Mercedes S Klasa) i strojach weselników byli to ludzie dość zamożni.
YMCA Hostel Moshi
Kilimanjaro Road
P.O. Box 865 Moshi
Tel. 256-55-2752923
E-mail:ymcatanzania@gmail.com
Zapraszamy do obejrzenia filmu Ngorongoro Crater