W Warszawie lądujemy o 7:40.
Na szczęście pogoda nam dopisała i mogliśmy w całości zrealizować nasz plan.
W czasie naszej podróży nie spotkaliśmy się z żadną nieżyczliwością, wręcz przeciwnie, jak mówiliśmy, że jesteśmy z Polski to uśmiechali się i życzliwie się do nas odnosili.
W Ochrydzie gospodarz na przywitanie podarował nam po butelce „domaszniego” wina i rakij.
Pod koniec pobytu jak poprosiliśmy trochę oliwy do smażenia ryby to w prezencie dostaliśmy jeszcze jedną butelkę wina.
Ceny w sklepach są podobne, a na niektóre wyroby jak czekolady itp. nieco wyższe.
W Kosowie nie można już kupić na bazarze „domaszniego” wina i rakij. Wynika z tego, że jak chce się wstąpić do Unii Europejskiej to trzeba zapomnieć o niektórych przyzwyczajeniach. Wszystko musi przejść przez kasę fiskalną tych, którzy rządzą światem.
W Mitrowicy po serbskiej stronie, zaraz za słynnym mostem jest dosyć duże targowisko gdzie wszystko wygląda tak jak pamiętam było w byłej Jugosławii przed rozpadem. Bez problemu można kupić alkohole i inne płody rolne oraz wiele innych rzeczy.
Ubezpieczenie podróży od 4.09 do 19.09 kupiliśmy w "Wiener". Za osobę wyszło 50 zł.