Ambasada Kambodży w Warszawie została zamknięta 1.01.2009 r.
1 USD = 4000 RIEL
1 THB = 102 RIEL
Na obecną chwilę w Kambodży riel i dolar amerykański są równoprawnymi środkami płatniczymi.Płacimy tymi walutami a reszty dostajemy wg. życzenia rielami lub dolarami amerykańskimi.
Wstaliśmy bardzo wcześnie,gdyż wyruszaliśmy do Kambodży. Pociąg do Aranyaprathet mięliśmy z dworca kolejowego Hualamphong o 5:55. Wcześniej nie zamawialiśmy taksówki bo z naszej wiedzy wynikało, że nie powinno być żadnych problemów ze złapaniem taxi. Tak tez było. Ledwie wyszliśmy z hotelu na ulicę, jakaś taksówka zatrzymała się koło nas. Zarządał 100 THB a my zgodziliśmy się. Myślimy, że pewnie byśmy coś utargowali ale to były nasze pierwsze dni w Bangkoku i jeszcze nie przestawiliśmy się na tutejsze ceny. Na polskie realia wydawało się nam, że płacąc niecałe 10 zł za przejazd to bardz mało.
Bilety kupiliśmy w kasie Nr.16 płacąc 48 THB za 1 bilet. Odjazd pociągu z peronu 6 był dość punktualny. Po 5,5 godzinach jazdy o 13:05.byliśmy na miejscu. Tam tuk-tuki już czekały na klientów. Za 50 THB dojechaliśmy do granicy (około 6 km ).
Tu podeszło do nas 3 Tajów z zapytaniem czy mamy wizy? Usłyszeli, że nie więc wyjęli stosowne formularze, zapytali czy mamy po 2 zdjęcia? Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi zaoferowali pomoc w wypelnieniu wniosku i szybkim załatwieniu wizy. Zgodziliśmy się, przy czym zapytałem ile to kosztuje? Usłyszeliśmy, że za dwie wizy musimy zapłacić 2600 THB. Wydawało się nam, że to trochę dużo gdyż przed wyjazdem sprawdzałem cenę i wynikało ,że 1 wiza kosztuje 20 USD. Powiedziałem im to a oni, że może załatwiając wizę przez internet bądź bezpośrednio w ambasadzie to tak a na granicy kosztuje tyle. Na pytanie czy dostanę na to rachunek odpowiedzieli, że tak i szybko zaczęli wypisywać pokwitowanie (jak się później domyśliłem żebyśmy czasem się nie rozmyślili i nie zrezygnowali z ich pomocy).
Rzeczywiście po wpłaceniu pieniędzy za kilkanaście minut mieliśmy już wizy.
I tak pierwszy i ostatni raz na tym wyjeździe daliśmy się oszukać.
Teraz wiemy, że nie należy wierzyć żadnym pośrednikom, rozmawiać tylko z mundurowymi. Trzeba zignorować wszelkie zaczepki i iść samemu kilkadziesiąt metrów do przejścia granicznego i tam za 20 USD wykupić wizę. Wcale nie tak bardz długo trwają wszystkie procedury jak nam sugerowano.
Na granicy oprócz kontroli dokumentów o nic nas nie pytano ani niczego nie sprawdzano.
Na przejściu granicznym spotkaliśmy Rafała,który wracał z Birmy przez Tajlandję i również w podobny sposób został naciągnięty na kasę. Myślimy, że gdybyśmy spotkali się trochę wcześniej wspólnie podjęlibyśmy inną decyzję. W tym czasie byliśmy jedynymi Polakami w Poipet.
Dalej już w trójkę poszliśmy do autobusu, który czekał na granicy i zawiózł nas na dworzec autobusowy. (Jest darmowy i kursuje dość często wahadłowo więc te kilkaset metrów już nie trzeba iść).
Na dworcu kupiliśmy za 9 USD - 1 bilet do Siem Reap.
Czekając na autobus podszedł do nas przedstawiciel jednego z hoteli w Siem Reap i zaproponował, że w ramach tego biletu możemy zaraz jechać ale minibusem, który dojeżdża pod hotel w centrum miasta. Oczywiście zgodziliśmy się.
Po około 4 godz. jazdy byliśmy w hotelu POPULAR GUEST HOUSE Boboos street.
Tel.(855)12 916165/16952332 lub(855)63 963578. E-mail:chom@camnet.com.kh
http//www.camnet.com.kh/popular
Cena za pokój z łazienką i wentylatorem 6 USD za dobę.
Umówiliśmy na następny dzień hotelowego tuk - tuka na zwiedzanie Angor Wat - 23 USD za 2 dni (3 osoby). Bez trudu można znaleźć po 10 USD za dzień ale było nas troje więc się nie targowaliśmy.
Około 200 m od hotelu odkryliśmy super jadłodajnię,która otwierała się tylko wieczorem. Miała kilkadziesiąt metrów długości i urozmaicone menu. Wszystkie dania po 1 USD. Od tej pory do końca naszego pobytu byliśmy codziennymi gośćmi. Znaleźliśmy również nocny bazar (od 18.00.), gdzie kupiliśmy trochę prezentów.