Po tygodniowym leniuchowaniu nadszedł dzień wyjazdu. Jest 6:00 rano, a umówionego taksówkarza nie ma. Po 20 minutach oczekiwania jesteśmy zmuszeni wziąć inną taksówkę, by dostać się na lotnisko.(ale z tym akurat nie ma tu problemu)
Płacimy 70 BsF i za godzinę jesteśmy na lotnisku.
W czasie naszego pobytu na Margaricie poznaliśmy wielu fajnych ludzi.
Maxi z Niemiec jest właścicielem hotelu "Paradise Bay"na Filipinach na wyspie Boracay, który wszystkim gorąco poleca. Temperatura wody wynosi tam 30 stopni, a obecnie u wybrzeży Margarity 27 stopni. Dla zainteresowanych podajemy email:
info@paradisebay.de lub www.paradisebay.de
W naszym odczuciu to jest sympatyczny, godny zaufania człowiek.
Drugi znajomy to Rafael - Brazylijczyk z polskimi korzeniami.
Wcześniej poznana para to Janet i Uwe z Niemiec. Są to ludzie pasjonujący się od zawsze podróżami. Zwiedzili wiele krajów nie tylko z Ameryki Południowej. Janet jest z pochodzenia Australijką i udzieliła nam kilka cennych wskazówek dotyczących zwiedzania tego kraju. Być może przyda się to nam przy organizowaniu kolejnej wyprawy.
Nasza odprawa na lotnisku w Caracas była bardzo długa i szczegółowa. I tak po kolei sprawdzano nasze paszporty, dzwoniąc gdzieś. Czekając na odpowiedź zostaliśmy poproszeni o poczekanie z boku. W między czasie odprawiano innych. Okazało się wszystko OK, więc zaczęto sprawdzać wszystkie nasze powrotne połączenia. Trwało to 1 godz. Szczęśliwi, że najdłuższa w życiu odprawa się zakończyła udaliśmy się na salę przy naszej bramce. Czekając na wejście do samolotu nagle usłyszeliśmy głos płynący z głośników: Mr Bukowinski................i dalej coś po hiszpańsku. Podszedłem do Pani w uniformie i pytam o co chodzi? Z jej hiszpańskich wyjaśnień zrozumiałem, że w zasadzie wszystko jest OK, ale jest coś, a ona nie potrafi mi powiedzieć po angielsku o co chodzi. Pomocnym w rozwiązaniu zagadki okazał się jeden z podróżnych, który jako nieliczny znał angielski. Okazało się, że muszę udać się na stanowisko kontroli bagażu.
Tam przy mnie metodą smakowo - zapachowo - wstrząsową dokonano oceny trunków, napojów i syropu z grenadiny. Nic nie wykryto, więc poczyniono ostatnią próbę wykrycia (chyba narkotyków), bo celnik szpikulcem dźgał w tylną miękką część wzmocnienia plecaka i oblizywał ów przedmiot. Niczego się nie dosmakował, więc zapląbował plecaki i mogliśmy się udać w dalszą podróż.