Zgodnie z umową o godz.7:20.przyjechał po nas Kean aby zawieźć nas do portu Tablamu Pier gdzie szybkie łodzie pływają na
Wyspy Similan. Całą drogę prawie nie rozmawialiśmy. Na koniec wspomniał coś o biletach. Ja nie wdając się w dyskusję powiedziałem, że wszystko OK. i upewniłem się czy nas odbierze. O 8:10. byliśmy na miejscu.
Już w pomieszczeniu gdzie dostaliśmy maski, rurki i płetwy poczuliśmy przedsmak raju. Był bufet z kawą, herbatą, zimną i ciepłą wodą oraz kruche ciasteczka z dżemem. Poszliśmy do portu skąd o 8:45. łodzią z 3 silnikami Yamaha 200 ruszyliśmy w stronę wysp oddalonych 40 km od lądu. Na łodzi częstowano wodą i colą.
Do pierwszej z wysp dopłynęliśmy o 10:15. Zatrzymaliśmy się na snurkowanie. Na następnej część ludzi została na nocleg. My mieszkaliśmy na wyspie Nr.4 (tylko na dwóch jest nocleg) w namiotach. Były tam również domki. 3 posiłki w formie bufetu - serwowane do stolika tzn. gdy potrawy się kończyły donoszono nowe. Wszystko oparte na owocach morza. 7:30.- śniadanie, 12:00.- obiad, 18:30.-kolacja. Między posiłkami pływaliśmy pomiędzy wyspami łodzią, na której również był bufet z kawą, herbatą, wodą i ciasteczkami. Coca Cola dodatkowo płatna - puszka 0,33l = 30 THB.
Widzieliśmy już trochę mórz i plaż ale te były najpiękniejsze. Brak słów żeby to opisać. Woda przeźroczysta o temperaturze powyżej 29° C a piasek bielutki i drobny. Leżąc na nim wydawało się, że leżymy na aksamicie. Tylko rafy były brzydsze niż w Morzu Czerwonym
Krótko mówiąc raj na ziemi!
Zaptaszamy do obejrzenia filmu Similan Islands